Norka amerykańska

with Brak komentarzy

W poprzednim wpisie zajęliśmy się gatunkami inwazyjnymi. Jednym z nich jest norka amerykańska

Przed nią mieliśmy na naszym terenie norkę europejską. Nie wiemy tak do końca, czy wyginęła wcześniej, czy została wyparta przez „gościa” z Ameryki. Amerykańska była najpierw zwierzęciem futrzarskim na swoim kontynencie. Ma bardzo ładne futro, był na nie duży popyt, więc założono ich farmy także u nas. No i się „rozlazły”. To normalne zjawisko, jakiego nie da się powstrzymać. Zawsze przy takiej liczbie zwierząt część ucieknie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że proporcjonalnie do wielkości farmy rośnie liczba osobników, które muszą uciec. I oczywiście norki również się wydostały na wolność, i stały się wielkim problemem, bo są w stanie spenetrować wszystko. Pomogły im także podejmowane przez radykalnych obrońców zwierząt akcje wypuszczania hodowlanych norek do lasu. Większość z nich zginęła, ale część zasiliła żyjące dziko populacje. Poza tym część norek przybyła do nas ze wschodu. W połowie XX w. myśliwi ze Związku Radzieckiego celowo wypuścili je na wolność, chcąc żeby pojawiły się u nich nowe zwierzęta futerkowe. Oczywiście, norki poradziły sobie świetnie i wkrótce dotarły również do Polski.

Norka amerykańska jest wszystkożerna. Zjada ryby, płazy, gryzonie i ptaki. Wiele gatunków ptaków przestało gniazdować albo zmieniło swoje zwyczaje właśnie przez norkę.

Amerykański drapieżnik ma niestety bardzo silny instynkt zabijania. W dodatku do miesięcznika „Pomerania” poświęconemu gatunkom inwazyjnym Maya Gielniak zapisała słowa dr. Adama Mohra:

„Gdy pod koniec lat 80. na Pomorzu pojawiły się pierwsze norki, pracowałem nad doktoratem, w ramach którego na wyspie na jeziorze Jasień wykładaliśmy skrzynki lęgowe dla nurogęsi i gągoła. Dzięki tym skrzynkom populacja tych ptaków zaczęła się bardzo pięknie rozwijać. Z roku na rok było więcej lęgów. Od 5 par lęgowych doszliśmy po 3 latach do 60 par nurogęsi i 20 par gągoła. To był ogromny wzrost i duży sukces. W pewnym momencie zaczęło się coś niedobrego dziać. Znajdowaliśmy coraz więcej martwych samic i piskląt bez łebków. Domyśliliśmy się, co za szkodnik tego dokonał. Norka amerykańska. W krótkim czasie załatwiła całą populację, głównie przez to, że pozabijała samice. Gdyby tylko zżarła jaja lub młode ptaki, nie byłoby tragedii, cóż, przyroda ma swoje prawa. W przypadku utraty lęgu, ptaki są w stanie później podjąć lęg uzupełniający, a nawet gdyby im jeden sezon przepadł, to one są długowieczne i jeszcze w następnych latach mogłyby się skutecznie rozmnożyć. Ale śmierć samicy to już jest strata często nie do odrobienia. Znalazłem potem jej norę. Wokół, w »spiżarni«, leżało kilka martwych, bardzo rzadkich ptaków. Podobnie było, gdy prowadziłem ze studentami obserwacje ptaków na jednej z wysp na jeziorze Trzebiersk, koło Lipnicy. Codziennie z powierzchni próbnej 20 x 20 m zbieraliśmy martwe ptaki i badaliśmy przyczynę śmierci. Około 90% miało odgryzione główki. Już się nie musieliśmy zastanawiać, czyja to robota. Wniosek wyciągnęliśmy z tego jeden. Skrzynki lęgowe, które miały teoretycznie zachęcić ptaki do zakładania gniazd, stały się dla nich śmiertelną pułapką. Norka od razu je wypatruje i ma ofiary podane jak na talerzu”.

Zostaw Komentarz